Wpisy archiwalne w kategorii

Z fotkami

Dystans całkowity:589.01 km (w terenie 212.50 km; 36.08%)
Czas w ruchu:40:26
Średnia prędkość:14.57 km/h
Maksymalna prędkość:53.60 km/h
Suma kalorii:9820 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:42.07 km i 2h 53m
Więcej statystyk

Family Cup

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(8)
Race in Ciderland!!
Pierwszy wyścig w tym sezonie...tzn pierwszy mój ;-) Wyczekiwany wyścig typu Cross-Country w Radzionkowie w parku na Księżej Górze "Family Cup". Udało się, wczoraj z Kosmą pojechaliśmy tam wypróbować trasę, jednak niestety było dość ciemno i po ok. 10 minutowym krążeniu po parku stwierdziliśmy, że wracamy. Wydawało nam się, że trasa naprawdę banalna. Ale po powrocie do domu, włączyliśmy mapkę i zobaczyliśmy, że przejechaliśmy zupełnie inną trasą niż miała być na zawodach.. Ale wracając do dnia dzisiejszego, pobudka koło siódmej i makaron z sosem i kiełbasą na śniadanie. Następnie w końcu wyjeżdżamy, na początku na stacje zatankować, a później już do Radzionkowa. Dojechaliśmy i poszliśmy się "zameldować". Od razu po tym, test trasy. Naprawdę wymagająca, dość trudna i męcząca, ale wg mnie genialna ;-). Koło 9 dojechali:
Igor
Piotrek
Mama
Rodzice Piotrka
Pies Piotrka (Fado).
Wyścig Igora przewidywany na 10:00 ostatecznie koło 10:45. Następny bieg jest mojej kategorii więc nastawiam się psychicznie i fizycznie. Chwila wyciszenia i krótka rozgrzewka (ok. 10 minut). Zmierzam w kierunku linii początkowej. Tam dość duże zamieszanie. I tutaj moja uwaga do organizatorów:
Na następny raz, dobrze by było, gdyby linia startu była szersza.
Niestety mój start nieudany wyprzedza mnie kilka osób. Nie dobrze ;(
Ale nie można się załamywać więc nabieram prędkości i jadę. Pierwszy trudniejszy fragment: Most. Dość trudna przeszkoda, trasa zbiega ze ścieżki w gąszcz, następnie stromy pagórek i mostek, na który wjazd jest dość trudny. Następnie wąski podjazd, na którym zostałem "faulowany", przez jednego z zawodników mojej kategorii, gdyż wjechał w moje tylne koło i zepchnął na drzewo. No trudno, różnie jeżdżą, ale to mnie nie dekoncentruje i mknę dalej. Ostry zakręt, prosta i z górki. Wydaje się spoko, zaczynają się kamienie i zakręty, gdzie wszyscy przejeżdżają je po zewnętrznej co w tej sytuacji, jest tylko stratą czasu i energii.. Ja głupi nie jestem i zaliczam go po wewnętrznej z delikatnymi skrętami. Wyszło oszczędniej ;-) (i oczywiście szybciej). Dzięki temu wyprzedziłem dwóch bikerów. Kolejnym ciekawym przejazdem jest przejazd w kamiennym tunelu, zaraz po nim "placyk", gdzie ciśniemy prosto przez piach pod górkę. Na szczycie kilka zakrętów zjazd, zakręt i później dość stromy zjazd, gdzie są dwa zakręty dość ostre. Jako jeden z niewielu z mojej kategorii C/M przejechałem go bez problemów. Również tamtędy po wewnętrznej, gdzie niektórzy po zewnętrznej lądowali na drzewach :D. Na dole z prędkością 50 km/h pędzę w kierunku mety, aby zaliczyć 1 okrążenie i...zapominam zjechać do mety przez co wracam się i tracę na tym ok. 30 sek. To dużo jeśli chodzi o tego typu wyścig...Ech...na drugim okrążeniu słońce mnie praży, ale na szczęście mam mojego Buffa, który sprawdza się genialnie. Trzecie koło kończę dojazdem na metę, gdzie hamując skręcam i gleba, znaczy tylko roweru ;D.
Później idę zjeść batona, napić się i odpocząć chwilkę. Kosma jedzie na start. Zaraz wyjeżdża w kategorii seniorki (20-34 lata). Kilka zdjęć, krótka rozmowa, życzenia itp. Startuje. Start również u niej nie był najlepszy ;/ Ale szybko nadrabia straty. Po kilku minutach widzimy ją jadącą w kierunku mety. Minęły cztery okrążenia i zmachana i sapiąca siedzi na ławce. Sugeruję, że mogła zgubić płuca na trasie ;p. Organizator mówi, że za 10 minut będzie posiłek. Po pół godziny mówi, że jeszcze tylko 5 minutek. W końcu jedzenie dotarło, idziemy się posilić. Było to coś na kształt zupy, ale nikt nie wie jakiej :D. Grunt, że zjadliwe. Trochę sobie kręcimy wokół basenów i idziemy na mini siłownie poćwiczyć a potem leżymy na placu zabaw odpoczywając z Piotrkiem ;). W końcu wracamy na metę, bo będzie rozdanie nagród. Dla dziewczyn, małych chłopców, gdzie Igor zajmuje pierwsze miejsce! Gratulacje ;) Potem młodzicy młodsi, i w końcu wyczekiwana przeze mnie kat. C/M. Zajmuję 6 miejsce na bodajże 20. Wracam na widownie. Idzie Kosma z 4 miejscem. Kategoria rodzinna. Kaweccy-3 miejsce. Dumny idę na podium. Potem losowanie nagród. Pierwsza nagroda do wygrania Karcher dla rodzin. Chłopczyk losuje i wyciąga karteczkę: Bracia Kaweccy! Idziemy odebrać nagrodę. Potem Monika wygrywa plecak. Jeszcze kilka zdjęć i wracamy do auta. Jedziemy do babci oddać rowery. Do domu, tam obiadek, żegnamy Kosmę i idziemy na lody i do dziadka. Siedzimy, rozmawiamy, ja uzupełniam ten wpis ;D Zdjęcia i więcej informacji gdy wrócę do domu, bo już czasu brak ;)
Fotorelacja MOSIRU
Film z zawodów:



Film z trasy:



Och nie...Okazało się, że w klasyfikacji miałem miejsce 7 na 10 osób. Ech... lekka załamka. Miało być lepiej. Ale wezmę się za trening i na następnych zawodach XC będzie podium. A jak nie, to jeszcze więcej trenigu, aż będzie.
Pozdrock,
Korso..

Family Cup

Środa, 11 maja 2011 · Komentarze(1)
Kategoria Z fotkami
Maraton rowerowy typu crosscountry FAMILY CUP
Mam w planach zaliczenie tego oto maratonu, odbędzie się on w Radzionkowie, na Księżej Górze w parku w tą sobotę (14 maj).
Dla ciekawskich zamieszczam informacje multimedialne:
Film z trasą:

&feature=youtu.be

Mapa z trasą:



Plakat:



Zdjęcia






A tutaj formularz zgłoszeniowy <-- klik

Rodzinny wypad

Poniedziałek, 2 maja 2011 · Komentarze(3)
W międzyświęcie
Międzyświęcie bo jak sama nazwa wskazuje jest miedzy świętami ;))
Pojechaliśmy sobie z rana na rower do Rept Śląskich. Po drodze młody zgubił licznik, ale mama go znalazła. I pojechaliśmy do Tarnowskich Gór przez jakieś pola. Tam wyprzedzając rodzinkę zatrzymałem się na jakimś skrzyżowaniu, gdzie zagadał do mnie rolnik, pytając czy jeździłem kiedyś traktorem, czy jestem ze wsi, czy chciałbym wydoić krowę itp. No ale w końcu poszedł, więc leżałem jeszcze na skrzyżowaniu i dopiero po około 20 minutach spotkałem resztę. Okazało się, że tez mieli postój. No i jedziemy dalej, gdzie znowu ich wyprzedzam, odwracam się, patrzę, nie ma ich, więc się cofam i jedziemy razem. I znowu jadę na przód, ich nie ma, cofam się itd. Na rynku idziemy do CONIECO zjeść obiad. Potem na lody i przez DSD do domu. Mniej więcej przez większość drogi jechałem sam, przed resztą oddalony o ok. 500-1000 m. Wracając do domu, proponujemy dziadkowi (i gdzie ten blog?) żeby jechał z nami. Więc przebiera się i jedzie z nami, bez mamy dookoła Helenki. Widać, że się rozkręcił, bo jedzie wszelkimi możliwymi objazdami, byle jak najwięcej pojeździć. I dobrze, tak ma być ;-) Ale niestety średnia całego wyjazdu nie jest dla mnie zadowalająca :(
Kilka zdjęć...





Ten wiatr we włosach... :) © korsorocker

P.S: Troche zły na brata, bo mi licznik zresteował ;/

Masa Krytyczna

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(13)
SETKA! no prawie..
Dziś po kilkugodzinnej próbe obudzenia mnie zjadam śniadanie i jadę z tatą na Zagłębiowską Mase Krytyczną. Jedziemy przez Rokitnicę lasem do Miechowic, kilka zdjęć nad stawem i jedziemy dalej. Do Bytomia gdzie zatrzymujemy się w sklepie RB Rowerek w celu zakupu bloków do SPD, niestety nie ma :-( ale jedziemy dalej, m.in. przez Żabie Doły. W pewnym momencie przekraczamy granicę (czyt. Brynicę). Nie mamy ani paszportów ani legitymacji...Jesteśmy w Sosnowcu. Dokładniej w Milowicach. Jedziemy na cmentarz do moich ś.p. pradziadków, kupujemy znicz pożyczamy zapałki i idziemy na grób. Po drodze rower mi spadł i zdarłem sobie nogę :D Po wizycie na cmentarzu jedziemy w kierunku centrum, po drodze rozglądam się po obczyźnie. Przechodzą mnie jakieś dreszcze. Ale później schodzimy do przejścia podziemnego i przechodzimy do miejsca startu. Odbieramy kamizelki i idziemy zjeść pizze. Wzięliśmy dwie: Hawajską i z szynką, bekonem, kurczakiem i salami. W międzyczasie zaczepia mnie jeden z uczestników z ojcem. Pytają o mapniki, sklepy rowerowe w Sosnowcu itd. ale ratuję się wymówką, że jestem z Zabrza. Po czym zaczyna się rozmowa na temat dojazdu, kondycji, zdrowia, czasu i w końcu odchodzą. Ulżyło mi bo irytowało mnie to. Tata wraca mówi mi co zamówił i czekamy. Dostajemy sos i rozmawiamy o skeczu Ani Mru Mru-Chińska restauracja.



Trochę śmiechu, trochę powagi mamy nasze pizze. Zaczynamy od tej "konkretnej"
Ogólnie bardzo dobra, ale syta. Następnie moment prawdy i pizza hawajska z serem, mięsem i ananasem. Okazuje się że bardzo dobra i taka "lekka". najedzeni krązymy po podziemnym przejściu. W końcu wychodzimy na zewnątrz zmierzamy na start i...tata znowu ma "kapcia"... ech.. ale ja łapie za aparat, on zmienia dętke i jest OK. Jedziemy na start i na samym początku trasy dostaje szału ze względu na tłok oraz tempo. Na szczęście po pewnym czasie robi się przyjemnie. Kierowcy trąbią i wrzeszczą jakby ich te 5 minut zbawiło. Jeden z nich otwiera oczy i uusta ze zdziwienia i nie rusza się :D. Ale jedziemy dalej, trochę pada ale przez można się ochłodzic troszkę. A wrażenie oglądanie 1300 osób ubranych w żółte kamizelki na rowerach jest szokujące :)Na przejściu dla pieszych komentarz pewnej kobiety, którą serdecznie pozdrawiam: "Jakas banda wariatów!!!" hehe..A później dojeżdżamy do mety gdzie losowanie rowerów. Pada strasznie więc jedziemy do domu z Danielem. Po około 10 km orientuje sie, że licznik przestał działać + w butach mam wody po kostki + zaczynam czuć ból pleców oraz barków. Kilometry trzeba było policzyć na mapie. Woda z butów wsiąknęła w skarpetki. Ale jednak trzeba było się zatrzymać, bo ból mnie dobijał. A w Bytomiu kurs przetrwania, czyli jak kibic górnika, w koszulce z Sosnowca ma przeżyć koło stadionu Polonii w trakcie meczu :D Ale jakos tam dojechaliśmy z powrotem ;-)
Spotkaliśmy:
Dariusza
Dynia
Rafaello
Ewę
Daniela
I serdecznie pozdrawiam osoby podane wyżej ;-)
Kilka zdjęć:


Bicycle

Piątek, 30 lipca 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Z fotkami
MAM BICYCLE!!

Bardzo dziękuję ci stryjku jeszcze raz za te karty. Są genialne, polecam każdemu pokerzyście i iluzjoniście :D. Dodaje to tu ze względu na ich nazwę oraz specyficzny desing, otóż zwą się one Bicycle (ang. rower) oraz posiadają anioły na rowerach na ich rewersach, natomiast jokerem jest król biker ;). Kilka zdjątek:

W końcu!

Niedziela, 4 kwietnia 2010 · Komentarze(5)
NARESZCIE!

Po kilku miesiącach nie jeżdżenia w końcu wyruszyłem.
Głębszy wpis zrobię kiedy indziej, bo teraz mi sie nie chce.
Jazda oczywiście z tatą
Kilka fotek itp.:





About a Kurt

Niedziela, 5 kwietnia 2009 · Komentarze(3)
Kategoria Z fotkami
MISTRZU! DLACZEGO?!

Niestety...Już 15 lat minęło od śmierci mistrza grunge-Kurta Cobaina.







Niektórzy mówią, że wraz z jego śmiercią umarł grunge ale to nie prawda!
Właśnie teraz ludzie grają to i słuchają tego dla niego!
Powstała dziś nawet stacja RMF GRUNGE.
Za niedługo dodam tu nową piosenkę o nim...






_______________________________________________________________________________________
<u>
GRUNGE'S NOT DEAD!</u>

PUNK'S NOT DEAD!

MUSIC'S NOT DEAD!

Półwysep Hel*****

Czwartek, 2 kwietnia 2009 · Komentarze(10)
Półwysep Hel*****


Planowany od 2 MIESIĘCY wyjazd z ramockiem się udał! Niestety Mati, który był wsółautorem tego pomysłu nie mógł jechać :(. No ale w końcu wyjechaliśmy. Na Helence nie ma gdzie jeździć, chyba że do sklepu xP. Pojechaliśmy nad staw i jeszcze w parę innych miejsc...
Stan:
włosy-bez komentarza
wycieczka- gites
postęp gitarowy- Ziuuuuuuuuuu
Nie moja rzecz- rower mamy
Kumpel- Piotrek vel Ramocek
Wyjazd- pierwszy w 2009

KTO ZGADNIE JAK NAZYWA SIĘ TEN PŁW. DOSTANIE ODE MNIE *************









_______________________________________________________________________________________

GRUNGE'S NOT DEAD!

PUNK'S NOT DEAD!

MUSIC'S NOT DEAD!

Dziarek miał rację-ja jestem dziewczyną ;)(FOTO)

Piątek, 15 sierpnia 2008 · Komentarze(25)
Dziarek miał rację-ja jestem dziewczyną ;)(FOTO)

Zaczynamy o godzinie jakieś tam, ale najpierw przebieram się w kobitę, czyli:Gacie, koszulka, SPD, skarpetki, rękawiczki, i rower Sabiny, a więc nie chłopakowe ;)
No hihihi zbieramy się i pedałujemy do naszego celu czyli Twierdzy w Modlinie, gdzie jedyne dobre jedzenie to ziemniaki opiekane z ketchupem, solą i do picia nestea, lub tymbark jabłko-mięta, wszystko inne FUJ.
A po drodze tradycją jest tu w Wawie looknąć na waypointy.Zaliczamy cegielnie na początek, potem ciśniemy i wymiękacz wymięka ;p.
Czas na kolejnego Waypointa o nazwie, której nie pamiętam xD.
Jedziemy wciąż i wciąż i zaczynam czuć D U Ż Ą różnicę w jeżdżeniu w SPD ;)No to wsuneliśmy to co tam w Twierdzy dostaliśmy i cisniemy do domu, gdzieś w Lesznie patrzymy na niebo i co widać-nad nami burza ;p Wracamy do domu, tata się moczy żeby otworzyć bramę i wciskamy do domu, brak w nim prądu na myśl nasuwają mi się słowa Siczki z koncertu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, gdy to 4 razy prąd wysiadł-IDŹ PO PRĄD! ;)

Mój stan:
Depresja-1%
Kobiecość-100%
Glebki-dwie(jedna pod domem jak sie nie wypiąłem, druga na piachu)
Muzyczna orientacja-98%
Miłośc do Młynarza-brak(on sam twierdzi, że 200% ;) )
Cheć do nowych tekstów-1000000000000000000000%
Możliwość ich napisania-1%
Pogryzienia przez komary-999999991
Długość włosów-9,5 cm

Photo:
Nasz mecz, ja i Nusia, na Igora i Młynarza


Piekna dziewica nadeszła...


Ja chyba ogłupiałem


Reszta potem...

Katane,Młynarz,Djk71,WRK97 wszyscy :)

Środa, 7 maja 2008 · Komentarze(6)
Katane,Młynarz,Djk71,WRK97 wszyscy :)

Środa,południe,ciepło,katane,młynarz,tata,ja jedziemy na wycieczke nie bierzemy tez nic w teczkę.
Z helenki szosowo na Repty Śl. i chwileczka jazdy po parku. Zaraz po tym do Piekar(z tatą wróciliśmy jak byliśmy już pod za względu na mój brak zadania) przez m.in.DSD

Zdjęcia wkrótce...