Family Cup
Pierwszy wyścig w tym sezonie...tzn pierwszy mój ;-) Wyczekiwany wyścig typu Cross-Country w Radzionkowie w parku na Księżej Górze "Family Cup". Udało się, wczoraj z Kosmą pojechaliśmy tam wypróbować trasę, jednak niestety było dość ciemno i po ok. 10 minutowym krążeniu po parku stwierdziliśmy, że wracamy. Wydawało nam się, że trasa naprawdę banalna. Ale po powrocie do domu, włączyliśmy mapkę i zobaczyliśmy, że przejechaliśmy zupełnie inną trasą niż miała być na zawodach.. Ale wracając do dnia dzisiejszego, pobudka koło siódmej i makaron z sosem i kiełbasą na śniadanie. Następnie w końcu wyjeżdżamy, na początku na stacje zatankować, a później już do Radzionkowa. Dojechaliśmy i poszliśmy się "zameldować". Od razu po tym, test trasy. Naprawdę wymagająca, dość trudna i męcząca, ale wg mnie genialna ;-). Koło 9 dojechali:
Igor
Piotrek
Mama
Rodzice Piotrka
Pies Piotrka (Fado).
Wyścig Igora przewidywany na 10:00 ostatecznie koło 10:45. Następny bieg jest mojej kategorii więc nastawiam się psychicznie i fizycznie. Chwila wyciszenia i krótka rozgrzewka (ok. 10 minut). Zmierzam w kierunku linii początkowej. Tam dość duże zamieszanie. I tutaj moja uwaga do organizatorów:
Na następny raz, dobrze by było, gdyby linia startu była szersza.
Niestety mój start nieudany wyprzedza mnie kilka osób. Nie dobrze ;(
Ale nie można się załamywać więc nabieram prędkości i jadę. Pierwszy trudniejszy fragment: Most. Dość trudna przeszkoda, trasa zbiega ze ścieżki w gąszcz, następnie stromy pagórek i mostek, na który wjazd jest dość trudny. Następnie wąski podjazd, na którym zostałem "faulowany", przez jednego z zawodników mojej kategorii, gdyż wjechał w moje tylne koło i zepchnął na drzewo. No trudno, różnie jeżdżą, ale to mnie nie dekoncentruje i mknę dalej. Ostry zakręt, prosta i z górki. Wydaje się spoko, zaczynają się kamienie i zakręty, gdzie wszyscy przejeżdżają je po zewnętrznej co w tej sytuacji, jest tylko stratą czasu i energii.. Ja głupi nie jestem i zaliczam go po wewnętrznej z delikatnymi skrętami. Wyszło oszczędniej ;-) (i oczywiście szybciej). Dzięki temu wyprzedziłem dwóch bikerów. Kolejnym ciekawym przejazdem jest przejazd w kamiennym tunelu, zaraz po nim "placyk", gdzie ciśniemy prosto przez piach pod górkę. Na szczycie kilka zakrętów zjazd, zakręt i później dość stromy zjazd, gdzie są dwa zakręty dość ostre. Jako jeden z niewielu z mojej kategorii C/M przejechałem go bez problemów. Również tamtędy po wewnętrznej, gdzie niektórzy po zewnętrznej lądowali na drzewach :D. Na dole z prędkością 50 km/h pędzę w kierunku mety, aby zaliczyć 1 okrążenie i...zapominam zjechać do mety przez co wracam się i tracę na tym ok. 30 sek. To dużo jeśli chodzi o tego typu wyścig...Ech...na drugim okrążeniu słońce mnie praży, ale na szczęście mam mojego Buffa, który sprawdza się genialnie. Trzecie koło kończę dojazdem na metę, gdzie hamując skręcam i gleba, znaczy tylko roweru ;D.
Później idę zjeść batona, napić się i odpocząć chwilkę. Kosma jedzie na start. Zaraz wyjeżdża w kategorii seniorki (20-34 lata). Kilka zdjęć, krótka rozmowa, życzenia itp. Startuje. Start również u niej nie był najlepszy ;/ Ale szybko nadrabia straty. Po kilku minutach widzimy ją jadącą w kierunku mety. Minęły cztery okrążenia i zmachana i sapiąca siedzi na ławce. Sugeruję, że mogła zgubić płuca na trasie ;p. Organizator mówi, że za 10 minut będzie posiłek. Po pół godziny mówi, że jeszcze tylko 5 minutek. W końcu jedzenie dotarło, idziemy się posilić. Było to coś na kształt zupy, ale nikt nie wie jakiej :D. Grunt, że zjadliwe. Trochę sobie kręcimy wokół basenów i idziemy na mini siłownie poćwiczyć a potem leżymy na placu zabaw odpoczywając z Piotrkiem ;). W końcu wracamy na metę, bo będzie rozdanie nagród. Dla dziewczyn, małych chłopców, gdzie Igor zajmuje pierwsze miejsce! Gratulacje ;) Potem młodzicy młodsi, i w końcu wyczekiwana przeze mnie kat. C/M. Zajmuję 6 miejsce na bodajże 20. Wracam na widownie. Idzie Kosma z 4 miejscem. Kategoria rodzinna. Kaweccy-3 miejsce. Dumny idę na podium. Potem losowanie nagród. Pierwsza nagroda do wygrania Karcher dla rodzin. Chłopczyk losuje i wyciąga karteczkę: Bracia Kaweccy! Idziemy odebrać nagrodę. Potem Monika wygrywa plecak. Jeszcze kilka zdjęć i wracamy do auta. Jedziemy do babci oddać rowery. Do domu, tam obiadek, żegnamy Kosmę i idziemy na lody i do dziadka. Siedzimy, rozmawiamy, ja uzupełniam ten wpis ;D Zdjęcia i więcej informacji gdy wrócę do domu, bo już czasu brak ;)
Fotorelacja MOSIRU
Film z zawodów:
Film z trasy:
Och nie...Okazało się, że w klasyfikacji miałem miejsce 7 na 10 osób. Ech... lekka załamka. Miało być lepiej. Ale wezmę się za trening i na następnych zawodach XC będzie podium. A jak nie, to jeszcze więcej trenigu, aż będzie.
Pozdrock,
Korso..