Wredne pedały... Kolejna próba odkręcenia moich aluminiowych pedałów z Meridki zakończona porażką... Za pierwszym razem, chciałem je zmienić na zwykłe plastikowe platformy, ale dobrze, że tego nie zrobiłem, bo jednak moje obecne posiadają "ząbki", które w miarę przytrzymują stopę. Wtedy doszło do tego, że odkręciliśmy te plastiki z Hammera, ale z Meridy się już odkręcić nie dało... Dziś z zamiarem zmienienia ich na SPD udało się...jedynie złamać klucz ;/. No trudno, zawieziemy do serwisu. Nie wykluczone, że do RB Rowerka . Mam nadzieję, że tam mi pomogą, bo kolejne zawody się zbliżają, m.in: 29 maja-Silesia MTB Cup 11 czerwca-Rodzinne Zawody Rowerowe 18 czerwca-BikeOrient 3 września-Ogólnopolski Finał Family Cup chyba 18 września-AZS MTB CUP itd. Pozdrock, Korso
Race in Ciderland!! Pierwszy wyścig w tym sezonie...tzn pierwszy mój ;-) Wyczekiwany wyścig typu Cross-Country w Radzionkowie w parku na Księżej Górze "Family Cup". Udało się, wczoraj z Kosmą pojechaliśmy tam wypróbować trasę, jednak niestety było dość ciemno i po ok. 10 minutowym krążeniu po parku stwierdziliśmy, że wracamy. Wydawało nam się, że trasa naprawdę banalna. Ale po powrocie do domu, włączyliśmy mapkę i zobaczyliśmy, że przejechaliśmy zupełnie inną trasą niż miała być na zawodach.. Ale wracając do dnia dzisiejszego, pobudka koło siódmej i makaron z sosem i kiełbasą na śniadanie. Następnie w końcu wyjeżdżamy, na początku na stacje zatankować, a później już do Radzionkowa. Dojechaliśmy i poszliśmy się "zameldować". Od razu po tym, test trasy. Naprawdę wymagająca, dość trudna i męcząca, ale wg mnie genialna ;-). Koło 9 dojechali: Igor Piotrek Mama Rodzice Piotrka Pies Piotrka (Fado). Wyścig Igora przewidywany na 10:00 ostatecznie koło 10:45. Następny bieg jest mojej kategorii więc nastawiam się psychicznie i fizycznie. Chwila wyciszenia i krótka rozgrzewka (ok. 10 minut). Zmierzam w kierunku linii początkowej. Tam dość duże zamieszanie. I tutaj moja uwaga do organizatorów: Na następny raz, dobrze by było, gdyby linia startu była szersza. Niestety mój start nieudany wyprzedza mnie kilka osób. Nie dobrze ;( Ale nie można się załamywać więc nabieram prędkości i jadę. Pierwszy trudniejszy fragment: Most. Dość trudna przeszkoda, trasa zbiega ze ścieżki w gąszcz, następnie stromy pagórek i mostek, na który wjazd jest dość trudny. Następnie wąski podjazd, na którym zostałem "faulowany", przez jednego z zawodników mojej kategorii, gdyż wjechał w moje tylne koło i zepchnął na drzewo. No trudno, różnie jeżdżą, ale to mnie nie dekoncentruje i mknę dalej. Ostry zakręt, prosta i z górki. Wydaje się spoko, zaczynają się kamienie i zakręty, gdzie wszyscy przejeżdżają je po zewnętrznej co w tej sytuacji, jest tylko stratą czasu i energii.. Ja głupi nie jestem i zaliczam go po wewnętrznej z delikatnymi skrętami. Wyszło oszczędniej ;-) (i oczywiście szybciej). Dzięki temu wyprzedziłem dwóch bikerów. Kolejnym ciekawym przejazdem jest przejazd w kamiennym tunelu, zaraz po nim "placyk", gdzie ciśniemy prosto przez piach pod górkę. Na szczycie kilka zakrętów zjazd, zakręt i później dość stromy zjazd, gdzie są dwa zakręty dość ostre. Jako jeden z niewielu z mojej kategorii C/M przejechałem go bez problemów. Również tamtędy po wewnętrznej, gdzie niektórzy po zewnętrznej lądowali na drzewach :D. Na dole z prędkością 50 km/h pędzę w kierunku mety, aby zaliczyć 1 okrążenie i...zapominam zjechać do mety przez co wracam się i tracę na tym ok. 30 sek. To dużo jeśli chodzi o tego typu wyścig...Ech...na drugim okrążeniu słońce mnie praży, ale na szczęście mam mojego Buffa, który sprawdza się genialnie. Trzecie koło kończę dojazdem na metę, gdzie hamując skręcam i gleba, znaczy tylko roweru ;D. Później idę zjeść batona, napić się i odpocząć chwilkę. Kosma jedzie na start. Zaraz wyjeżdża w kategorii seniorki (20-34 lata). Kilka zdjęć, krótka rozmowa, życzenia itp. Startuje. Start również u niej nie był najlepszy ;/ Ale szybko nadrabia straty. Po kilku minutach widzimy ją jadącą w kierunku mety. Minęły cztery okrążenia i zmachana i sapiąca siedzi na ławce. Sugeruję, że mogła zgubić płuca na trasie ;p. Organizator mówi, że za 10 minut będzie posiłek. Po pół godziny mówi, że jeszcze tylko 5 minutek. W końcu jedzenie dotarło, idziemy się posilić. Było to coś na kształt zupy, ale nikt nie wie jakiej :D. Grunt, że zjadliwe. Trochę sobie kręcimy wokół basenów i idziemy na mini siłownie poćwiczyć a potem leżymy na placu zabaw odpoczywając z Piotrkiem ;). W końcu wracamy na metę, bo będzie rozdanie nagród. Dla dziewczyn, małych chłopców, gdzie Igor zajmuje pierwsze miejsce! Gratulacje ;) Potem młodzicy młodsi, i w końcu wyczekiwana przeze mnie kat. C/M. Zajmuję 6 miejsce na bodajże 20. Wracam na widownie. Idzie Kosma z 4 miejscem. Kategoria rodzinna. Kaweccy-3 miejsce. Dumny idę na podium. Potem losowanie nagród. Pierwsza nagroda do wygrania Karcher dla rodzin. Chłopczyk losuje i wyciąga karteczkę: Bracia Kaweccy! Idziemy odebrać nagrodę. Potem Monika wygrywa plecak. Jeszcze kilka zdjęć i wracamy do auta. Jedziemy do babci oddać rowery. Do domu, tam obiadek, żegnamy Kosmę i idziemy na lody i do dziadka. Siedzimy, rozmawiamy, ja uzupełniam ten wpis ;D Zdjęcia i więcej informacji gdy wrócę do domu, bo już czasu brak ;) Fotorelacja MOSIRU Film z zawodów:
Film z trasy:
Och nie...Okazało się, że w klasyfikacji miałem miejsce 7 na 10 osób. Ech... lekka załamka. Miało być lepiej. Ale wezmę się za trening i na następnych zawodach XC będzie podium. A jak nie, to jeszcze więcej trenigu, aż będzie. Pozdrock, Korso..
Objazd trasy Family Cup Po szkole niemiecki, potem na dwór z gitarą, na chwilę do Piotrka i nagle dzwoni Kosma pytając się czy chciałbym z nią przejechać się po trasie planowanego wyścigu. Moja odpowiedź pozytywna po około 20 minutach wyjeżdżamy Cytryną do Radzionkowa, i kręcimy chwilę po parku, jednakże jest zbyt ciemno by zorientować się gdzie dokładnie jesteśmy. Po powrocie oglądam z nią planowane trasy na KKW (Kosmiczno-Korsowa Wyprawa ;D). Potem jeszcze pseudo-kolacja i idę spać, bo jutro ten wyczekiwany Cross-Country maraton ;) Pozdrock, Korso
Maraton rowerowy typu crosscountry FAMILY CUP Mam w planach zaliczenie tego oto maratonu, odbędzie się on w Radzionkowie, na Księżej Górze w parku w tą sobotę (14 maj). Dla ciekawskich zamieszczam informacje multimedialne: Film z trasą:
W międzyświęcie Międzyświęcie bo jak sama nazwa wskazuje jest miedzy świętami ;)) Pojechaliśmy sobie z rana na rower do Rept Śląskich. Po drodze młody zgubił licznik, ale mama go znalazła. I pojechaliśmy do Tarnowskich Gór przez jakieś pola. Tam wyprzedzając rodzinkę zatrzymałem się na jakimś skrzyżowaniu, gdzie zagadał do mnie rolnik, pytając czy jeździłem kiedyś traktorem, czy jestem ze wsi, czy chciałbym wydoić krowę itp. No ale w końcu poszedł, więc leżałem jeszcze na skrzyżowaniu i dopiero po około 20 minutach spotkałem resztę. Okazało się, że tez mieli postój. No i jedziemy dalej, gdzie znowu ich wyprzedzam, odwracam się, patrzę, nie ma ich, więc się cofam i jedziemy razem. I znowu jadę na przód, ich nie ma, cofam się itd. Na rynku idziemy do CONIECO zjeść obiad. Potem na lody i przez DSD do domu. Mniej więcej przez większość drogi jechałem sam, przed resztą oddalony o ok. 500-1000 m. Wracając do domu, proponujemy dziadkowi (i gdzie ten blog?) żeby jechał z nami. Więc przebiera się i jedzie z nami, bez mamy dookoła Helenki. Widać, że się rozkręcił, bo jedzie wszelkimi możliwymi objazdami, byle jak najwięcej pojeździć. I dobrze, tak ma być ;-) Ale niestety średnia całego wyjazdu nie jest dla mnie zadowalająca :( Kilka zdjęć...
Lubię jeździć na rowerze, grać w kosza i siatkówkę. Czasem na rolkach czy deskorolce. A zimą na łyżwach. Poza tym kocham grać na gitarze i jest to całe moje życie. Piszę, komponuję, gram...Od niedawna pasjonuję się także iluzją, którą praktykuję.
Poza tym niestety nie mam dodanych wszystkich wpisów. Mam kilkadziesiąt zaległych. Staram się je jakoś tam odkopywać, ale niestety nie wszystkie mogę..