Równica
Sobota, 4 czerwca 2011
· Komentarze(4)
Kategoria conajmniej 3 osoby, Powyżej 20 km
Równica :)
&feature=relmfu
Wyjazd z Kosmą do Ustronia/Wisły. Rano koło 6 wyjazd na wielo peronowy dworzec w Zabrzu :D Tam dość tani zakup biletów za 50 zł dla dwóch osób plus rowery w dwie strony :D. Czekamy na pociąg, jedziemy jakimś takim ciasnym do Katowic, a tam przesiadka, do zdecydowanie wygodniejszego. Po drodze krótka wymiana zdań z panią siedzącą na przeciwko nas (Pozdrawiam! ;D), a później niekontrolowane rozmowy na tematy kompletnie powalone ;). Potem dowiaduję się od Moniki, że poznam kogoś na miejscu, jak się okazało był to Poisonek ze Zbyszkiem i Stin14. W takim pięcioosobowym składzie ruszamy w stronę Równicy. Po pierwszym kilometrze zostaliśmy z Kosmą w tyle i zaliczamy dwa odpoczynki, później niestety skurcz :( (BTW muszę coś z tym zrobić...) Nareszcie wjeżdżamy pod schronisko. Trzeba przyznać bylem z siebie dumny :) Ale w schronisko oburzenie Kosmy ze względu na brak Brackiego :D hehe.. Kilka fotek, rozmowy i zjeżdżamy. Po drodze jeszcze na tor saneczkowy. Jakie emocje ;) ale dość krótki. Potem zjazd, zakręty, prosta, zakręty, prosta i kolejny zakręt, przed którym widzę, że Zbyszek siedzi na drodze, obok auto, rower w krzakach i jacyś ludzie stoją przy nim, przyglądając się. Stwierdzam, że się zatrzymam, zapytam co i jak, i poczekam z nim, aż wrócą siły. Zwalniam, coraz bardziej, ale na liczniku wciąż 50 km/h wchodzę zakręt, wychodzę, próbuję wyhamować, ale wpadłem w krzaki uderzając w asfalt i kamienie. No ale nic, najpierw myślałem, że piecze ze względu na pokrzywy czy coś. Zbliżam się do miejsca wypadku, rower leży w krzakach i jak się okazało to właśnie parka, którą wcześniej wziąłem za gapiów wyszła Zbyszkowi na drogę, a że jechało auto skręcił na pobocze i uderzył głową w ziemię. Kask zniszczony :( ale dobrze, że nic więcej się nie stało. Jedzie Kosma, oglądam rękę, cała pocięta. Noga tylko podrapana. Jedziemy w kierunku Wisły, wjeżdżamy na rynek, i ujrzeliśmy pogotowie dające warsztaty, podeszliśmy do sanitariuszy i mi rękę przemyli, wytarli i dzięki im za to :). Później na grilla pod daszek, bo pada. Najedzeni jedziemy dalej, zaliczamy wodospady, jezioro ale po drodze znowu skurcz, więc ja i Kosma wracamy. Pożegnanie, ostatnie foto i kierujemy się w stronę Ustronia. Tam w centrum duże szachy itp. Następnie restauracja "Allo Allo". Powiem tak...mimo, że wielu odcinków serialu o tej samej nazwie nie widziałem, to jestem w stanie stwierdzić, że to jak klon :). Zdjęcia, WC i nastaje moment prawdy: Co by tu zamówić? :D Ja biorę "Czarne Lochy" a Kosma Tyskie ;p. No i zmierzamy na kolejny wieloperonowy, jak ten w Zabrzu, dworzec Ustroń Zdrój. W drodze powrotnej mrozmowy jeszcze bardziej niekontrolowane niż te poprzednie. Mega polewka z duposkurczy itp. :D Ogólnie było genialnie i mega śmiesznie ;) W Zabrzu wstąpiliśmy do McDonalda na 3 cheesburgery i loda :D W tym to pierwsze dla mnie. A potem jedziemy po chodniku, ida sobie jakies takie małe synki, jeden z nich woła: "Jakie ciule! W kasku jeżdżą! HAHAHA" To ja ze względu na emocje odpowiedziałem: "Sam jestes ciul!" i tak oto chłopczyk zamilknął. Wracamy przez Mikule. Fajnie było, dzięki Wam wszystkim za wspólną jazdę ;)
Pozdrock,
Korso
&feature=relmfu
Wyjazd z Kosmą do Ustronia/Wisły. Rano koło 6 wyjazd na wielo peronowy dworzec w Zabrzu :D Tam dość tani zakup biletów za 50 zł dla dwóch osób plus rowery w dwie strony :D. Czekamy na pociąg, jedziemy jakimś takim ciasnym do Katowic, a tam przesiadka, do zdecydowanie wygodniejszego. Po drodze krótka wymiana zdań z panią siedzącą na przeciwko nas (Pozdrawiam! ;D), a później niekontrolowane rozmowy na tematy kompletnie powalone ;). Potem dowiaduję się od Moniki, że poznam kogoś na miejscu, jak się okazało był to Poisonek ze Zbyszkiem i Stin14. W takim pięcioosobowym składzie ruszamy w stronę Równicy. Po pierwszym kilometrze zostaliśmy z Kosmą w tyle i zaliczamy dwa odpoczynki, później niestety skurcz :( (BTW muszę coś z tym zrobić...) Nareszcie wjeżdżamy pod schronisko. Trzeba przyznać bylem z siebie dumny :) Ale w schronisko oburzenie Kosmy ze względu na brak Brackiego :D hehe.. Kilka fotek, rozmowy i zjeżdżamy. Po drodze jeszcze na tor saneczkowy. Jakie emocje ;) ale dość krótki. Potem zjazd, zakręty, prosta, zakręty, prosta i kolejny zakręt, przed którym widzę, że Zbyszek siedzi na drodze, obok auto, rower w krzakach i jacyś ludzie stoją przy nim, przyglądając się. Stwierdzam, że się zatrzymam, zapytam co i jak, i poczekam z nim, aż wrócą siły. Zwalniam, coraz bardziej, ale na liczniku wciąż 50 km/h wchodzę zakręt, wychodzę, próbuję wyhamować, ale wpadłem w krzaki uderzając w asfalt i kamienie. No ale nic, najpierw myślałem, że piecze ze względu na pokrzywy czy coś. Zbliżam się do miejsca wypadku, rower leży w krzakach i jak się okazało to właśnie parka, którą wcześniej wziąłem za gapiów wyszła Zbyszkowi na drogę, a że jechało auto skręcił na pobocze i uderzył głową w ziemię. Kask zniszczony :( ale dobrze, że nic więcej się nie stało. Jedzie Kosma, oglądam rękę, cała pocięta. Noga tylko podrapana. Jedziemy w kierunku Wisły, wjeżdżamy na rynek, i ujrzeliśmy pogotowie dające warsztaty, podeszliśmy do sanitariuszy i mi rękę przemyli, wytarli i dzięki im za to :). Później na grilla pod daszek, bo pada. Najedzeni jedziemy dalej, zaliczamy wodospady, jezioro ale po drodze znowu skurcz, więc ja i Kosma wracamy. Pożegnanie, ostatnie foto i kierujemy się w stronę Ustronia. Tam w centrum duże szachy itp. Następnie restauracja "Allo Allo". Powiem tak...mimo, że wielu odcinków serialu o tej samej nazwie nie widziałem, to jestem w stanie stwierdzić, że to jak klon :). Zdjęcia, WC i nastaje moment prawdy: Co by tu zamówić? :D Ja biorę "Czarne Lochy" a Kosma Tyskie ;p. No i zmierzamy na kolejny wieloperonowy, jak ten w Zabrzu, dworzec Ustroń Zdrój. W drodze powrotnej mrozmowy jeszcze bardziej niekontrolowane niż te poprzednie. Mega polewka z duposkurczy itp. :D Ogólnie było genialnie i mega śmiesznie ;) W Zabrzu wstąpiliśmy do McDonalda na 3 cheesburgery i loda :D W tym to pierwsze dla mnie. A potem jedziemy po chodniku, ida sobie jakies takie małe synki, jeden z nich woła: "Jakie ciule! W kasku jeżdżą! HAHAHA" To ja ze względu na emocje odpowiedziałem: "Sam jestes ciul!" i tak oto chłopczyk zamilknął. Wracamy przez Mikule. Fajnie było, dzięki Wam wszystkim za wspólną jazdę ;)
Pozdrock,
Korso